poniedziałek, 21 września 2015

Prolog


Smutku i rozpaczy nie da się tak po prostu pozbyć. Jest czymś bez czego nie da się długo żyć. Moje życie jest pozbawione smaku,  szczęścia i miłości. Jest bezbarwne, nie ma w nim nic. Nawet rodziny i przyjaciół, bo jak ktoś taki jak ja mógłby być szczęśliwy? To przeczy zwykłym prawom moralności i zaprzecza prawa ludzkiego istnienia. Mówią ze jestem wyjątkowa i nie mogę się tak łatwo poddać. Mówią że mam potencjał, którego nie umiem wykorzystać,  i że jeśli się postaram to stąd wyjdę. Ale ja im nie wierzę! Szpital dla psychicznie chorych to nie miejsce dla nadzwyczajnych ludzi tylko dla wariatów, których świat nie rozumie i się boi!  To jest straszne miejsce. Trafiłam tutaj, bo rodzice stwierdzili, że wymyśliłam sobie, iż widzę rzeczy, których oni nie potrafią dostrzec. Nie jesteśmy sami na tym świecie!  Wokół nas jest pełno istot, których normalni ludzie nie potrafią dostrzec. Wszyscy mówią ze jestem nienormalna,  że duchy nie istnieją. Ale nie mówimy tutaj o zmarłych ale o nadprzyrodzonych istotnych, które żyją w innym świecie, który również należy do nas. Postrzegają go inaczej od nas. A tak naprawdę ode mnie. Tamci nie widzą w ludzi a stworzenia przypominające ludzkie istoty nie widzą cywili. To wygląda tak jakby ich świat chciał mnie wezwać do siebie. Tak jakbym nie należała do rasy ludzkiej,  tak jakby moje miejsce było zupełnie gdzie indziej. Ludzie myślą, że zwariował. To co się ze mną dzieje to na pewno nie choroba ani urojenia, chociaż po paru latach tutaj nie jestem już tego taka pewna.